Niezykłe sylwetki: Diane Arbus – w poszukiwaniu szczeliny

Amerykańska fotografka Diane Arbus, szukała zawsze szczeliny w powierzchowności. W normalności szukała dziwności.

26 lipca 1971 roku, 48-letnia Diane Arbus najada się barbituranów i podcina sobie żyły. Jej ciało odnalezione zostaje dwa dni później. Interpretacja jej dorobku pełnego dziwaków, w świetle tego dramatycznego końca, sprowadza się do wykonania piorunującego montażu jej życia. Szczególna życiowa droga i ważna rola w historii fotografii, wyjaśniają fascynację którą budzi Diane Arbus od ponad czterdziestu lat.

Urodzona w 1923 roku, w rodzinie bogatej nowojorskiej burżuazji żydowskiej, miała bezpieczne dzieciństwo, bez wielkich przeciwności i przede wszystkim, bez wielkich pragnień.

“Byłam zamknięta w atmosferze nierealności. I to uczucie nietykalności było, co może się wydawać śmieszne, bolesne.”

W wieku 14 lat spotyka Allana Arbus, którego poślubia 4 lata później. W 1946 otwierają studio fotografii. Przez około 10 lat robią zdjęcia mody dla Vogue czy Glamour…

Fascynacja ludźmi z marginesu

W środku lat pięćdziesiątych małżeństwo przechodzi kryzys. Diane Arbus porzuca forografowanie mody i uczy się u Alexey’a Brodovitch’a, mitycznego dyrektora artystycznego Harper’s Bazaar, a później Lisette Model – znaczącej osoby w nowojorskiej street photography. Diane Arbus bedzie od tej pory robić portrety i reportaże dla Esquire, Harper’s Bazaar czy dla New York Magazine. Jej twórczość rozwinie się ostatecznie w okresie dość krótkim – około dziesięciu lat.

Arbus rozbudza namiętność w ludziach z marginesu, zjawiskach z kiermaszu, mongołowatych, transwestytach, nudystach i innych. Portrety które realizuje są frontalne i, na wzór swojego przyjaciela Richarda Avedon, naznaczone przez pewną brutalność i gwałtowność formy. Pod powierzchownością Diane Arbus szuka szczeliny (szpary/szczeliny) : “Widzicie kogoś na ulicy i to co zauważacie u niego to szczelina (brak). Niesamowite jest sam fakt, że każdy z nas posiada swoje cechy szczególne. Cała nasza postawa jest jak znak dawany światu, żeby nas postrzegał w pewien sposób, ale istnieje pewien świat pomiędzy tym co chcecie, żeby ludzie  o was wiedzieli a tym, czego nie możecie im zabronić wiedzieć. Jeżeli obserwujecie rzeczywistość z bliska, jeżeli w ten czy inny sposób odkrywacie ją naprawdę, staje się ona fantastyczna.”

Tą mieszanką wybuchową romantycznej wizji fotografa i radykalnej stylistycznej oziębłości, Diane Arbus posyła w zapomnienie pojęcie dokumentu społecznego. Styl ten, który przewijał się przez cały wiek XX, od Lewis Hine (aktualnie wystawiona w Fondation Henri-Carier-Bresson) aż po Walker Evans, charakteryzuje się przez potwierdzenie pewnego punktu widzenia na społeczeństwa. Diane Arbus, poprzez odosobnienie swoich obrazów, poprzez odkrycie dziwaczności i szczególności każdego człowieka, poprzez spojrzenie na świat jak na spektakl, unieważnia ten modernistyczny projekt dokumentowania świata po to, aby go zmieniać. Pokolenie fotografów, które rozkwita w latach 1970 będzie już mogło tylko próbować, tak jak Nan Goldin, dokumentować intymność czy, jak Cindy Sherman, badać możliwość przedstawiania.

Te zmiany Diane Arbus będzie praktykować także w fotografii klasa uprzywilejowanych, na szykownych wernisażach czy ulicach Nowego Jorku. Tam, gdzie mogła uchwycić ludzi normalnych w taki sposób, że nie wydawali się już normalni. Fotografka podaje w ten sposób burżuazji, która odmawia wzięcia pod uwagę Ameryki, która nie ugina się przed swoimi wartościami, lustro w którym odbija się wspólnota ludzka bogaczy i ludzi z marginesu. Swoim odrzuceniem empatii czy współczucia, Diane Arbus niszczy obraz Ameryki, który ta sama sobie stworzyła.